Niemal każdy w młodości choć przez chwilę marzył o tym, aby zostać gwiazdą rocka. Jedni przy tym marzą o darciu się do mikrofonu (o przepraszam, o śpiewaniu ballad), inni o łojeniu na garach (czyli o graniu na perkusji), a jeszcze inni kierują się bardziej w stronę instrumentów strunowych. Ta ostatnia grupa jest zresztą najczęściej spotykana, jako, że właśnie wszelkiego typu basówki są wręcz symbolem tego nurtu muzycznego.
Jednakże gdy przychodzi do zakupu instrumentu, choć wcześniej upragniony, zaczyna się solidne wybrzydzanie. Łatwo to jednak zrozumieć, gdyż często chodzi nie tylko o możliwość muzykowania, ale również o identyfikację z własnym idolem i o ogólnie możliwość wczucia się w więź z dźwiękami, jakie wydaje nowo zdobyta, nieźle brzmiąca gitara elektryczna bądź akustyczna. Częściej zresztą ta druga, co wynika z kilku przyczyn.
Przede wszystkim akustyki są tańsze. Ale co dla wielu rodziców sponsorujących zakup instrumentu przez ich kilkunastoletnią pociechę będzie ważny – są znaczniej mniej głośne. Łatwiej więc wytrzymać samemu, a i sąsiedzi rzadziej się skarżą na hałasy. W szczególności te wieczorne i nocne, bo właśnie wtedy zazwyczaj, młodzież uwielbia robić próby nowopowstających zespołów hardrockowych i metalowych.
Druga strona medalu
Ale z drugiej strony z elektryka, czy z basówki, jest więcej radości i większe pole do popisu. Wersja akustyczna jest raczej do domowego zacisza lub do pogrywania przy ognisku i w czasie wycieczek szkolnych. Tymczasem to właśnie wersja zasilana prądem jest tym, co pozwala się rozwinąć bardziej w stronę muzyki koncertowej i tam się realizować.
Czasem to nawet owocuje i przeradza się w coś więcej niż hobby i po paru latach prowadzi do powstania zespołu mającego swoich fanów i grających nie tylko w małych knajpkach, ale i w dużych halach. Ale to już tylko jeden na tysiąc przypadków.